0
WinnieThePooh 15 marca 2018 01:04
Почему Казахстан?

A no wszystko zaczęło się w pewną październikową środę. Siedzieliśmy sobie z kumplami w barze, popijaliśmy zimne piwko i nagle w telefonie wyskoczyło powiadomienie o „szalonej środzie” naszych rodzimych linii lotniczych. Po szybkim sprawdzeniu promocji okazało się, że między innymi dostępne są loty na Sylwestra właśnie do Astany za jedyne 599zł!! Do podjęcia decyzji wystarczyły nam już tylko kolejne 2 piwka.
Następnego dnia rano oprócz lekkiego bólu głowy mieliśmy również bilety do miasta, o którym normalnie nigdy w życiu bym nie pomyślał pod kątem świętowania Nowego Roku. Ale co tam!! Ogarniamy jakiś hotel, lokalne atrakcje i jakoś to będzie… ;)
Dwa i pół miesiąca później 29-tego grudnia około godziny 20 byliśmy już na Okęciu oczekując na nasz lot do stolicy Kazachstanu, który planowo miał wystartować o godz. 22.50. Niestety, godzinę przed planowanym odlotem poinformowano nas, że lot będzie opóźniony. Trzymali nas w niepewności przez kolejnych kilka godzin, aby w końcu o 2 w nocy poinformować, że lot został odwołany z powodu złych warunków panujących w Astanie. Śpiący, zmęczeni i załamani wiadomością zaczęliśmy rozważać spędzenie Sylwestra w Wawie lub jak najszybszy lot gdziekolwiek. W grę wchodziły różne kierunki, do których loty były nad ranem i powroty mieściły się w ramach naszych urlopów. Ceny tych przelotów były dość wysokie, ale spędzać Nowy Rok w Wawie, gdy już nastawiliśmy się na jakiś wyjazd? Trochę słabo…
Na szczęście niedługo później pracownicy LOTu poinformowali nas o możliwości odebrania kosztów biletów lub propozycji czegoś w zamian i pokierowali do odpowiednich okienek. Około godziny 3 w nocy dostaliśmy propozycję lotu do Astany przez Moskwę. Wylot miał być 30-tego grudnia jakoś po 16, dodatkowo LOT zapewnił nam vouchery na hotel niedaleko lotniska i taxi w dwie strony. Niestety przepadła nam jedna z 3 zaplanowanych nocy w Kazachstanie i od tego momentu zaczęło się towarzyszące nam cały wyjazd zmęczenie i niewyspanie.



LOT do Moskwy oczywiście też był opóźniony prawie godzinę, bo jakby inaczej? Ale ostatecznie wystartowaliśmy. Na lotnisku Moskwa-Szeremietiewo mieliśmy zaledwie 45min. na przesiadkę (na szczęście lecieliśmy tylko z bagażami podręcznymi). Jak na złość pani, która miała wydrukować nam bilety do Astany nie rozumiała nic po angielsku, a w drukarce skończył się papier. Czas leciał, a dla nas i reszty pasażerów co raz bardziej prawdopodobna stawała się wizja spędzenia Nowego Roku na lotnisku w Szeremietiewie. Ostatecznie 10min przed planowanym odlotem staliśmy w kolejce do boardingu. Co jeszcze ciekawe, było to pierwsze lotnisko, na którym widziałem ludzi palących w toaletach ;)
Sam lot do Astany na pokładzie linii AirAstana należał już do tych przyjemniejszych. Smaczne jedzenie (kurczak z ziemniakami jako danie główne), kapcie, poduszka, szczoteczka do zębów itp. na pewno trochę umiliły lot.





W Astanie lądowaliśmy chyba około 5 rano czasu lokalnego, a w trakcie lądowania przekonałem się dlaczego nasz lot z Warszawy został odwołany. Mgła była tak gęsta, że dopiero kilka sekund przed dotknięciem przez Boeinga płyty lotniska dało się cokolwiek zobaczyć przez okno. Brawa dla pilota.





Na lotnisku poszło szybko. Krótkie pytania o cel wizyty, adres na czas pobytu i już kierowaliśmy się do wyjścia ze strefy bezcłowej by dalej zakupić lokalną kartę SIM. Stoisko z kartami SIM znajdowało się w innym terminalu, ogólnie w informacji pokażą drogę, a jak nie to można zapytać się któregoś z naganiających na przejazd za 20 EUR do centrum taksówkarzy. Wybraliśmy kartę za 20zł, na której transfer danych w zupełności wystarczył na 2 noce. Następnie mając już dostęp do internetu zamówiliśmy Ubera (jego stała cena z lotniska do centrum wynosi w przeliczeniu około 20zł). Tutaj kolejna rada: gdy Uber nie pojawia się przez dłuższy czas pomimo, że na mapce wydaje się jakby miał być za minutę warto dzwonić do kierowcy i pytać się gdzie jest, bo zatrzymują się jakieś 200m dalej i czekają aż znudzeni czekaniem anulujemy przejazd (W tym przypadku zarabiają sobie 4zł na każdym odwołanym przejeździe nie ruszając się z miejsca). Daliśmy się tak zrobić na lotnisku 2 razy, tracąc przy tym kolejne pół godziny, ale za to już później wiedzieliśmy co i jak ;).



Do zarezerwowanego wcześniej apartamentu dotarliśmy na wpół żywi o 7 nad ranem 31 grudnia. Szybkie rozliczenie z właścicielem, który czekał na nas całą noc, podział sypialni, Kazachski marlborasek na kolacjo-śniadanie i w końcu spać!!
Ogólnie zdecydowanie polecam apartamencik, 3 sypialnie, 2 łazienki (w jednej wanna z hydromasażem), w pełni wyposażona kuchnia, dostęp do wi-fi, taniej niż inne podobne oferty, pieszo do centrum – 15-20min, Uber do centrum – około 5zł.
https://www.booking.com/hotel/kz/apartment-grand-astana-elite.pl.html





Wstaliśmy przed 11, bo przecież warto by zobaczyć miasto. Zimny prysznic i kawa postawiły nas na nogi. Przynajmniej na trochę. Pogoda za dnia była bardzo sprzyjająca - brak wiatru, bardzo słonecznie, temperatura około -20st, ale odczuwalna była trochę wyższa. W zasadzie to było dużo przyjemniej niż, gdy u nas jest -3 i wieje taki wiatr, że najchętniej zostałoby się na cały dzień pod kocem z gorącą herbatką. Brak zamieci śnieżnych, które niestety w Kazachstanie występują co roku i temperatur sięgających -45 stopni, pozwolił nam przez te dwa dni doświadczyć pięknej, pełnej śniegu, mroźnej Kazachskiej zimy ;). Śniegu było tyle, że zamiast zgarniać go na pobocza, na każdym kroku ładowali go na przyczepy i wywozili za miasto.



Na zdjęciu poniżej widać most nad zamarzniętą rzeką Iszym.



Kierunek – Bayterek. Wieża ta jest symbolem Astany jako nowej stolicy Kazachstanu, nawiązuje do kazachskiego mitu o drzewie życia i zniesionym na jego szczycie magicznym jaju. Na wysokości 97m (stolica została przeniesiona z Ałmaty do Astany pod koniec 1997 roku) znajduje się taras widokowy z pięknym widokiem na miasto, a wjazd na górę kosztuje 600 tenge (troszkę ponad 6zł).











Ponadto Bayterek widnieje na herbie Astany oraz na każdym banknocie wprowadzonym do obiegu po 2006 roku.



Następnie wzdłuż bulwaru Nurzhol, kierowaliśmy się do centrum rozrywkowo-handlowego Chan Szatyr. Spacerując bulwarem przypomniało mi się jak ktoś gdzieś kiedyś napisał, że Astana to taki Dubaj wschodu. Miał w 100% rację! Od momentu przeniesienia stolicy do Astany powstało wiele nowoczesnych budowli czy szerokich na pięć pasów dróg, ale jednocześnie odchodząc kilkaset metrów od ścisłego centrum widzimy zwykłe, szare i kanciaste bloki mieszkalne czasem przypominające trochę zapomniane osiedla niektórych polskich miast. Ponadto Astana powstała po środku bezludnych stepów więc do dyspozycji władz miasta wciąż pozostają niezagospodarowane połacie terenu. Jestem bardzo ciekaw panoramy stolicy Kazachstanu za kilka – kilkanaście lat, bo ma potencjał! ;)















Po drodze natknęliśmy się jeszcze na pozostałości po EXPO, które odbyło się w Astanie latem 2017 roku.



W wysokim na 150m przezroczystym centrum rozrywkowo-handlowym w kształcie namiotu znajdują się liczne sklepy, restauracje, pole do minigolfa, płynąca rzeka czy plaża. Przez specjalne tworzywo, z którego zrobiony jest dach, docierają do środka promienie słoneczne, które w połączeniu z systemami ogrzewania i klimatyzacji pozwalają utrzymać temperatury powyżej 15stC przy temperaturach na zewnątrz rzędu -40stC.





W Chan Szatyr w końcu zjedliśmy pierwszy posiłek, byliśmy tak głodni, że wybraliśmy pierwszego lepszego fast fooda. Zapychając się frytkami i burgerami, kombinowaliśmy jak spędzić wieczór, bo przecież był 31 grudnia i słabo byłoby przesiedzieć go przed telewizorem słuchając kazachskich hitów.
Plan był taki: wracamy do siebie, kupujemy coś na rozgrzewkę i wybieramy jakiś klub nocny.
Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Meczet Narodowy, ale nie wchodziliśmy do środka, bo padaliśmy z nóg i chcieliśmy się jeszcze trochę przespać przed nocą sylwestrową.







Wstaliśmy około godziny 22, szybki prysznic i na spokojnie, przy whisky z lodem wybraliśmy klub ZAZA. Impreza do 8 rano, bardzo dobry DJ, prześliczne Kazaszki i ogólnie pełna kulturka. Ceny podobne jak w większości Warszawskich klubów. Poza tym jako goście w Astanie weszliśmy oczywiście bez kolejki ;)).

&feature=youtu.be

W Nowy Rok wróciliśmy do żywych dopiero wieczorem. Sylwestrową imprezę w Zazie zaliczam do tych bardzo bardzo udanych.
Na pierwszy dzień 2018 roku zaplanowaliśmy sobie spróbowanie bardzo popularnej w Kazachstanie koniny. Zamówiliśmy ubera i pojechaliśmy na sam początek bulwaru Nurzhol w celu znalezienia jakiejś ciekawej restauracji serwującej steki z konia ;)





Długo nie szukaliśmy, padło na Olivier Astana. Restauracja ta znajduje się prawie na samym początku bulwaru Nurzhol, niedaleko pałacu prezydenckiego, ministerstw i innych budynków rządowych i otwarta jest 24/7. Konina zdecydowanie na +, ale szczerze mówiąc jeśli będę miał możliwość jeszcze raz odwiedzić Olivier Astana to wrócę tam po najsmaczniejsze jakie w życiu jadłem krewetki!! Krewetki były z bazylią, zawinięte w jakieś chrupiące ciasto -przepyszne!





Najedzeni, przeszliśmy się wzdłuż bulwaru szukając jakiegoś klimatycznego baru na ostatnie piwko w Astanie. Trochę żałuję, że nie spróbowałem czegoś lokalnego, ale padło na Tsingtao, które bardzo dobrze pamiętałem z Hong Kongu. Szkoda, że mieliśmy tak mało czasu, i że przepadł nam cały jeden dzień. Nie zobaczyliśmy kilku rzeczy, które mieliśmy w planach.



2 stycznia wylot do Warszawy był po południu, więc rano wyskoczyliśmy jeszcze przejść się po okolicy. Były jakieś -22 stopnie, więc długo nie pospacerowaliśmy, ale udało się chociaż sfotografować Piramidę Pokoju i Pojednania, Kazachski Narodowy Uniwersytet Artystyczny Szabyt oraz pomnik Kazach Eli symbolizujący niepodległość Kazachstanu. Na pamiątkę uzyskania niepodległości w 1991r. na wysokości 91m pomnika Kazach Eli znajduje się mityczny ptak Samruk, który ma pilnować pokoju w Kazachstanie.









Cały koszt wycieczki: około 1700zł na osobę. Loty po 600zł, apartament po 400zł/os za 3 noce + jedzenie i alkohol. Ceny w sklepach są bardzo porównywalne do naszych. Papierosy kosztują około 3.5zł, ale alkohol w dużym markecie, w którym robiliśmy zakupy był trochę droższy niż w Polsce. Ceny w restauracjach na takiej samej zasadzie czyli są tańsze i droższe.
Gdyby ktoś kiedyś zastanawiał się czy warto wyskoczyć do Astany tylko na 2-3 noce, żeby zobaczyć miasto to odpowiedź brzmi: TAK! Zdecydowanie polecam!!

Dodaj Komentarz